Żałoba w szkole


 

Z głębokim żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci

Pana

Ryszarda Walaszka

Kierownika gospodarstwa oraz wieloletniego nauczyciela

Zespołu Szkół Ogrodniczych w Prószkowie.

Wyrazy głębokiego współczucia

RODZINIE

składają dyrekcja, grono pedagogiczne, pracownicy i uczniowie

Zespołu Szkół im. Józefa Warszewicza w Prószkowie.

 

Pogrzeb zmarłego odbędzie się w kościele pw św. Jerzego w Prószkowie w sobotę 15.09.208 o godz.10.00.

 

Urodził się 2.04.1951 roku w Goraszowicach. W roku 1970 kończy naukę w Państwowym Technikum Ogrodniczym w Prószkowie, natomiast w roku 1975 Akademię rolniczą w Krakowie i uzyskał tytuł mgr. inż. ogrodnik. Zaraz po studiach rozpoczął pracę w Gospodarstwie Pomocniczym przy Zespole Szkół w Prószkowie jako kierownik. W gospodarstwie pracował do roku 1980. Jednocześnie we wrześniu 1979 roku zostaje nauczycielem przedmiotu sadownictwo i szkółkarstwo w Zespole Szkół Ogrodniczych w Prószkowie w którym pracował do roku 2001. Przechodzi na emeryturę poświęcając się swojej życiowej pasji, a mianowicie produkcji drzew i krzewów owocowych.

Wspomnienie od rodziny.

Nasz Tato był wielkim człowiekiem, pełnym pasji, wiary, radości do życia. Był ojcem, który niejedno w życiu przeszedł, nauczył nas pokonywać wszelkie słabości, pokazał że jesteśmy w stanie przetrwać każdą gorszą chwilę, bo mamy na to wystarczająco dużo siły. Był człowiekiem pracowitym, podporą we wszelkich problemach, które napotykaliśmy na swojej życiowej drodze. Nauczycielem, który z pasją przekazywał swoją ogromną wiedzę swoim uczniom. Zapalonym podróżnikiem, który kochał odkrywać świat. Podczas swojego życia dane było mu zobaczyć wiele kontynentów, zdobyć wysokie szczyty, widzieć potężne wieżowce oraz inne cuda natury.

Nasz Tato żył w przekonaniu, że w życiu piękne są tylko chwile dlatego brał je garściami. Żył pełnią życia, niczego sobie nie żałował. Z radością patrzył jak każde z jego dzieci spełnia się i prywatnie i zawodowo. Stanowił dla nas ogromny autorytet i wsparcie. Nauczył nas że człowiek jest w stanie przez wiele przejść, ponieważ posiadamy ogromną siłę, która pcha nas do przodu.

Odszedł od nas z godnością i w spokoju ducha. Ostatni tydzień swojego życia spędziłam z nim w pięknych Dolomitach, gdzie o własnych siłach podziwiałam jak zdobywał szczyty górskie, podziwiał przepiękne widoki, był bardzo szczęśliwy. Na jego twarzy gościł ciepły uśmiech i uczucie spełnienia. Jestem wdzięczna, że było mi to dane przeżyć, że Tato zakończył swój żywot na ziemi w pełni spełniony.

My na Ziemi mamy jeszcze misję do spełnienia i będziemy żyć w głębokim przekonaniu, że on nam cały czas towarzyszy- podpowiada, radzi, patrzy na nas z góry, jest w naszych sercach i na zawsze pozostanie jako ukochany syn, ojciec, mąż. Wypełnienie pustki, którą po sobie zostawił wydaje się wręcz niemożliwe ale wiemy że jest teraz w lepszym miejscu i głęboko wierzymy, że kiedyś wszyscy razem znowu się spotkamy.

Nasz tato życzyłby sobie zobaczyć nas płaczących lecz nie z żalu ale ze szczęścia. Szczęścia, że dane mu było przeżyć w życiu piękne chwile, zwiedził świat, doczekał się wnuczki, ożenił córkę, syna, założył piękne sady, ogrody, posadził wiele drzew. Szczęścia, że odszedł ze spokojem ducha wypełniając swoją życiową misję. Na koniec przytoczę fragment wiersza, który utkwił mi w pamięci.

Nie szlochaj, stojąc nad moją mogiłą wytrwale,
Bo tam mnie nie ma, ja nie śpię wcale.
Jestem wiatrem który wieje,
w szczerym polu poprzez knieje.
Jestem słońca odblaskiem na zbożu,
Małym deszczykiem w jesiennym przestworzu.
Gdy się przebudzasz ze snu o świcie
Ja cię pobudzam i wskrzeszam życie
Poprzez okrężne ptaszków latanie
I gwiazd o zmroku migotanie.
Nie płacz, stojąc nad moją mogiłą wytrwale,
Bo tam mnie nie ma, nie zmarłem wcale.